Pizzeria "Pieprz i bazylia"

05 Czerwiec 2012

Czasami żeby zjeść coś wyjątkowo dobrego warto przejechać nawet 180 km...

W ostatnią sobotę odwiedziliśmy naszych bliskich znajomych z Kielc. Całe popołudnie z Eweliną i Piterem zleciało nam na... siedzeniu w kuchni i jedzeniu pysznej zapiekanki z bakłażanów, dlatego wieczorem postanowiliśmy się ruszyć i pojechać na małą wycieczkę. Koło 21.00 Ewcia stwierdziła, że koniecznie musimy odwiedzić ich przyjaciela Karola, który kilka dni temu otworzył własną pizzerię. Wcale nie byłam zachwycona tym pomysłem, bo po pierwsze cały czas czułam w swoim brzuchu zapiekankę :-), a po drugie nie do końca chciało mi się wierzyć, że to miejsce może mnie czymś szczególnym zachwycić.

Pierwsze zaskoczenie: wystrój lokalu.

Prosty, jeszcze niewykończony, a już przytulny. Ze świetnymi, wygodnymi(!!!) meblami autorstwa brata właściciela.

Po drugie: w kuchni prawdziwy piec na drewno.

Gdy zobaczyłam buzujący w środku ogień, poczułam, że jeden malusieńki kawałek pizzy jakoś uda mi się zmieścić...

Po trzecie: pizza.

Drożdżowe cienkie, lekko przypalone od spodu ( uwielbiam!!!), z wyrośniętymi bąblami ciasto, nieregularny kształt ( cudownie!) odpowiednia ilość sera, świeże zioła. Czy muszę pisać coś jeszcze?

No może tylko tyle, że oczywiście na jednym kawałku się nie skończyło....