Iglo

24 Styczeń 2012

Podczas długiej podróży na Słowację powtarzałam sobie w kółko, że gdy tylko uda nam się dotrzeć na miejsce przestanę przeklinać w myślach pogodę i zacznę dostrzegać jej pozytywne strony.

I faktycznie. Gdy po 4 godzinach snu obudziłam się, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam zasypany samochód, podwórko oraz drzewa, poczułam, że ta męczarnia miała sens. Byłam nieprzytomna. Wiedziałam, że na wycieczkę w góry, na deskę nie mam kompletnie siły, ale gdyby tak postawić ogromne iglo?

Po kilkunastu minutach okazało się, że do zabawy poza dziewczynkami dołączył też Maciek, Bartek, Dominika i rodzice :-)

Wyszło pięknie! Z dobudowanym wejściem i małym okrągłym okienkiem wyglądało bardzo zachęcająco ... Karola z Łucją od razu zaznaczyły, że spędzą w nim najbliższą noc, ale gdy tylko zrobiło się ciemno szybko zmieniły zdanie :-)

Następnego dnia po pobudce o 6.30 przed 10.00 byliśmy na Chopoku. Bez dzieci!!! Tylko ja, Dominika, Maciek i Bartek. Po 6 dniach jeżdżenia na zmianę z dziewczynkami i opiekowaniu się maluchami taki jeden dzień to totalny wypas!

Daliśmy sobie tak w kość, że kilka minut przed 15.00 zrobiliśmy ostatni zjazd. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, skręty nie wychodziły już tak czysto i ogólnie czułam się jak pokraka, ale... jakie to cudowne uczucie tak się skatować:-)!!!