Eko wybory

25 Listopad 2011

Co ma wspólnego polityka z ekologią? Nic, ale... sami możemy przyczynić się do tego, by te dwa pojęcia w końcu zaczęło coś łączyć.

Nigdy nie należałam do grona silnie wojujących ekologów. Nie w moim stylu przywiązywanie się do drzew i temu podobne akcje. Dlatego, gdy dostałam maila z mocno brzmiącym tytułem „ Greenpeace pilnie prosi o kontakt” włos mi się zjeżył na głowie, a plecy oblał zimny pot. Matko, ktoś pewnie przyłapał mnie na zakupach z jednorazową torebką, pomyślałam i niepewnie otworzyłam wiadomość. Jej treść wcale mnie nie uspokoiła: „ Nie możemy się do Pani dodzwonić, prosimy o telefon” i poniżej numer. Z bijącym sercem zadzwoniłam. Po drugiej stronie odezwała się pani o bardzo miłym głosie, co trochę mnie uspokoiło.

Okazało się, że o żaden publiczny lincz tutaj nie chodzi tylko... nagranie klipu. Ja w teledysku? Ale w jakiej roli, przepraszam. Śpiewanie zarzuciłam 3 lata temu, a tańczyłam zawsze tylko amatorsko.

Cały projekt miał dotyczyć odnawialnych źródeł energii. Chodziło w nim o to, by w kontekście zbliżających się wyborów zwrócić uwagę polityków na to, by poświęcili większą uwagę propagowaniu czystej energii pochodzącej z wody, słońca i biomasy. Pomysł super, ale w dalszym ciągu nie rozumiałam jaki to ma związek ze mną?

Miałam zatańczyć z Michałem Pirógiem. Tu wybuchnęłam śmiechem. Skąd Greenpeace ma informacje, że ja w ogóle mam jakiekolwiek wyczucie rytmu, o tańcu nie wspominając? Podzieliłam się moją refleksją z panią po drugiej stronie słuchawki, a ta od razu zaczęła mnie uspokajać, że chodzi o bardzo prosty układ, który będzie trwał maksymalnie kilka sekund, bo film ma być uzupełniony naszymi wypowiedziami dotyczącymi energii z czystych źródeł. Poprosiłam o godzinę do namysłu.

Po szybkiej konsultacji z Maćkiem ( moim mężem) doszłam do wniosku, że i temat jest ciekawy i forma przekazu niecodzienna i Michał też jest fajnym gościem, więc dlaczego nie. Dwa dni później spotkaliśmy się na zdjęciach.

Był piękny, słoneczny dzień. Rano zdążyłam wypić kubek pysznej, fairtradowej kawy i wziąć szybki prysznic. Na miejscu zdjęć czekało już na mnie śniadanie i gdybym wiedziała, co czeka mnie po nim, przeciągałabym je chyba możliwie jak najdłużej...

Nie wiem, czy stało się tak za sprawą mojego uczestnictwa w zajęciach tanecznych, które prowadził znajomy Michała, czy może tego, że niechcący robię wrażenie osoby sprawnej fizycznie, ale pan P. zaproponował choreografię, którą skomentowałam tylko krótkim: „ Chyba żartujesz?”

Kilka sekund „prostych ruchów”, o których wspominała miła pani w rozmowie telefonicznej okazało się pół minutowym wiciem się po podłodze, upadaniem i... podrzucaniem w powietrze.

Po kilku próbach już wiedziałam, że moje ciało przez wiele dni będzie pamiętać to urocze nagranie, bo na stopach, kolanach, biodrach, łokciach, barkach miałam piękne, fioletowe sińce.

Samą sekwencję tańca nagrywaliśmy 5 godzin ( z małymi przerwami). Potem nastąpiła długo przeze mnie wyczekiwana przerwa obiadowa, na którą co prawda ledwo się doczołgałam :-)

Czułam każdą komórkę w ciele, każde połączenie nerwowe, a moje spodnie i bluza w której „ tańczyłam” były całe mokre od potu. Wytrzymanie tego tempa pracy wymagało ode mnie nadludzkiego wysiłku, masy energii. I po co to wszytko? Bo nie miałam odwagi stamtąd uciec :-) i dlatego, że jestem niepoprawną optymistką. W trakcie tych zmagań z własnym ciałem dotarło do mnie, że to co właśnie robię jest niewspółmiernie trudniejsze od wysłania maila do wybranego polityka. Więc jeżeli ja jestem skłonna podjąć taki wysiłek, to przecież każdy, komu choć trochę zależy na ochronie naszego środowiska zdecyduje się na taki gest.

Poza zdecydowaną przewagą estetyczną wiatraków nad elektrowniami atomowymi energia produkowana w tych pierwszych jest przede wszystkim tańsza. Nie wspominając już o bezpieczeństwie. Choć zastanawiam się, czy kwestia bezpieczeństwa w ogóle polityków interesuje.

Gdy usłyszałam po ogłoszeniu weta w sprawie ustawy dotyczącej GMO argumentację pana prezydenta Komorowskiego, moja początkowa euforia dość szybko ustąpiła irytacji. Bo jeżeli najwyższy urzędnik państwowy deklaruje, że nie widzi przeciwwskazań w stosowaniu upraw genetycznie modyfikowanych, ponieważ nigdzie nie została udowodniona ich szkodliwość, to aż strach się bać, co się stanie jeżeli zostawimy panie i panów z Wiejskiej samopas.